środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 8

"Nieważne jest, co ludzie myślą. Ważne jest, ja­kie człowiek ma as­pi­rac­je i cze­go chce."

Leila
   Szłam. Nie wiem gdzie, nie wiem dokąd, ale w pewnym sensie nawet mnie to nie interesowało. Byłam wkurzona do granic wytrzymałości. Miałam ochotę wyładować na czymś swoją złość albo najlepiej na kimś. Tylko problemem było to, że wściekałam się tak naprawdę o nic. Scarlett jest już dużą dziewczynką i może sypiać z kim chce. Tym bardziej nie musi mnie pytać o zdanie. Cholera, ale tu chodzi o Zayna! Od samego początku wpadł mi w oko, a dokładnie od ujrzenia go w klubie. To był ten sam dzień, w którym spotkałam się ze swoją rodziną. Pierwsza go zobaczyłam. Nie ukrywam, że byłam zaskoczona, gdy ujrzałam ich razem w sypialni. Myślałam, że ktoś się włamał i zaatakował moją przyjaciółkę. Nigdy nie martwiłam się o nią, jak w tamtym momencie. Wydawało mi się, że zaraz zwariuję, jeśli jej nie uratuję. Tymczasem ona zabawiała się z kolegą-mechanikiem. W tamtym momencie o mało nie wyszłam z siebie i stanęłam obok. To było szczytem! Moje życie robi mi wiele nieprzyjemnych niespodzianek i powinnam się tego prędzej czy później spodziewać, jednak wierzyłam, że chociaż raz los będzie dla mnie łaskawy. Najwidoczniej się myliłam. Miałam ochotę przytulić się do mojego taty, zwierzyć mu się, wyszeptać, że jest moim bohaterem. Wtedy uśmiechnąłby się do mnie, powiedział, że zawsze będzie mnie kochał i nigdy nie przestanę być jego kruszynką. Gdybym nie uciekła, to pewnie zrobiłby tak. Niestety, ale oprócz niego reszta rodziny mnie nie akceptuje i muszę się z tym pogodzić. Dla nich pozostanę morderczynią bez serca. Nie interesuje ich, że zostałam zgwałcona. Pozbawiono mnie mojej godności, odebrano cząstkę mnie i naruszono moją prywatność. Moje życie jest popierdolone. Kiedyś byłam zwykłą dziewczyną, której największym problemem był idealny strój na imprezę albo czy kolor paznokci pasuje mi do bluzki. Wszystko się zmieniło tego feralnego dnia. Samotny powrót z domówki przyjaciółki nie był najlepszym pomysłem. Droga na skróty przez najniebezpieczniejszą dzielnicę też nie należała do najmądrzejszych decyzji. Ale skąd mogłam wiedzieć, że zaczepią mnie pijani mężczyźni, którzy należeli do gangu? Najgorszy był jeden z nich. To on postanowił zrobić mi to okropieństwo. Pamiętam jak przewrócił mnie na zimną ulicę i wsuwał dłoń pod spódniczkę. Reszta miała niezły ubaw. Nagrali to, a później wrzucili do Internetu. Zanim filmik został skasowany, obejrzało to milion ludzi. Nie zniosłam tego. Musiałam zabić swojego oprawcę. Jeśli miałabym szansę, to zrobiłabym to jeszcze raz. Teraz muszę się pozbyć "widzów" tego zdarzenia. Pewnie większość z nich byłaby zmasakrowana, gdyby nie wpadka z samochodem. Louis i Harry zdecydowanie popsuli nam szyki i wiele przez nich się zmieniło, chociaż znamy się kilka dni. Myślałam, że szybko pozbędę się ich z mojego życia, ale wszystko zaczyna się komplikować. Nie są złymi chłopakami i sama się dziwię, że mówię to ja - Leila Adler, która jest zepsuta do szpiku kości. Nie wiem jak to wszystko się dalej potoczy, ale na razie nie wyobrażam sobie mojej relacji ze Scarlett. Kocham ją jak siostrę, ale czuję, że czekają nas ciche dni. Jak w takim wypadku mamy wyjechać i pozbyć się ludzi, którzy zniszczyli nam życie? Przez to nasz plan może się nie powieść, a nie po to siedziałam trzy lata w więzieniu, aby całe nasze przygotowania szlag trafił. Musimy trochę od siebie odpocząć. Może zniknę na jakiś czas? To chyba jedyne racjonalne wyjście z tej sytuacji. Z pewnością nie będzie ubolewała nad moim odejściem. Bądźmy szczerzy - nikt nie będzie.
   Rana postrzałowa na moim brzuchu bolała niemiłosiernie. Nie było to zwykłe draśnięcie, więc cieszę się, że żyję. Chociaż z drugiej strony świat byłby lepszy bez mojej osoby. Z daleka ujrzałam ławkę. Postanowiłam, że usiądę na chwilę. Tak też zrobiłam. Oparłam się plecami o jej oparcie i odchyliłam głowę do tyłu. Swoje nogi mocno wyprostowałam. Na dworze było ciepło, jednak lekki wiaterek drażnił moją skórę. Przymknęłam delikatnie swoje oczy i delektowałam się błogą ciszą.
   Uniosłam powieki do góry i wtedy ujrzałam Tomlinsona. Zszokowana jego obecnością, zrobiłam minę w stylu "a co ty do cholery tutaj robisz?". Naprawdę nie usłyszałam, kiedy przyszedł. Musiał skradać się tutaj na palcach albo zaczynam głuchnąć. Halo halo, tutaj wieża do Leili. Czy mnie słyszysz? Proszę o jakikolwiek odzew. Okey, mamy sygnał. Czyli jednak nie jesteś głucha. Słyszałam wredny głos w mojej głowie. Louis spojrzał na mnie z uśmiechem, który nigdy nie znika mu z opalonej twarzy i wytrzeszczył swoje oczy jakby chciał pokazać mi, że znalazł się w tym miejscu magicznie. Miałam ochotę puknąć się w głowę, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili. W końcu musiałam docenić to, że jako jedyny się mną zainteresował. Cóż, najwidoczniej jeszcze ktoś umie stwarzać pozory osoby, której chociaż trochę na mnie zależy. Oklaski dla tego dobrego aktora.
   - Cześć, księżniczko. Fajne masz nogi, o której się rozkładają? - zagadał do mnie tekstem na podryw, a mi zachciało się śmiać. Spojrzałam na niego z politowaniem, a on zaczął się chichrać. Po chwili dołączyłam do niego. Dam sobie rękę uciąć, że słyszałam to w jakimś filmie. - Do tego pewnie jesteś harcerką, zgadłem? - zapytał, siadając koło mnie na ławce, a jak za Chiny nie miałam pojęcia o co może mu chodzić. - No wiesz, postawiłaś mi namiot - szepnął mi na ucho, a ja ponownie wybuchnęłam śmiechem. On był niemożliwy! Nie wierzyłam, że tak szybko poprawił mi humor. Skąd bierze te teksty? Trzeba mu oddać, że poczucie humoru, to on miał jak stąd do Tokio. Lubiłam gościa.
   - Nie, ale mogę ci powiedzieć, która jest godzina, bo zegarek - przerwałam na chwilę, aby wywołać nutkę napięcia wśród mojej jednoosobowej publiczności. - Pewnie ci stanął - dokończyłam i jedyne czego brakowało to dźwięk perkusji: badum tss! Chłopak złapał się za głowę i zaczął kiwać nią na boki, mówiąc, że wszystko się wydało i go przejrzałam. Zaśmieliśmy się w tym samym momencie.
   - Zdradź mi swój sekret, Leila - odezwał się po chwili milczenia. Odwróciłam głowę w jego stronę, nie do końca rozumiejąc jego słowa. Widział, że nie jestem kumatą osobą, więc postanowił mi to nieco wyjaśnić. - Nie sądzę, że jesteście ze Scarlett maszynami do zabijania i jędzami bez uczuć. Wydaję mi się, że Styles też tak nie myśli, nawet jeśli to jego słowa - powiedział, patrząc mi głęboko w oczy. Z pewnością nie ufałam szatynowi na tyle, aby go oświecić. Wolałam to wszystko zachować dla siebie, nawet pomimo tego, że miałam chęć wygadania się. Ale nie mogłam być miękka. Jestem zołzą i to okropną. Mam w nosie ludzkie życie i prawdę mówiąc wszystko mam w moich boskich czterech literach. Nic się dla mnie nie liczy. Jestem chamska, bezczelna, arogancka i egoistyczna. Nawet teraz nie powinnam żartować z Louisem. Co się do cholery ze mną dzieje? Tak nie może być.
   - Gówno mnie obchodzi, co oboje o mnie myślicie. Moje życie jest wystarczająco popieprzone, więc nie zamierzam przejmować się wami: małymi, nieważnymi epizodzikami - odezwałam się niemiło, wiedząc, że lekko przeginam, ale taka byłam. Wracała stara Adler, za którą tęskniłam najbardziej na świecie. Niebieskooki wyglądał jakby nic sobie z tego nie robił, nie był zaskoczony moimi słowami.
   - Okey, widzę, że zaczyna ci odbijać szajba. Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce - rzekł, nadal uśmiechając się do mnie wesoło. Stawiam dwadzieścia funtów, że ten szczerz nigdy nie zniknie mu z twarzy. On chyba się nie smuci, tylko ciągle ma dobry humor. Nie mogłabym tak. Ten koleś musi mieć udane życie. Tomlinson wstał z miejsca i stanął przede mną. Nie wiedziałam, co zamierza zrobić, dlatego czułam się trochę niepewnie. Po chwili poczułam jak odrywam się od ławki i ląduje na jego ramieniu. No nie wierzę, że on mnie przerzucił jak worek ziemniaków. Nikt tak ze mną nie postępuje. Większość uciekłaby ode mnie z przerażenia, wiedząc, że mam przy sobie naładowaną broń i potrafię nieźle nakopać do dupy. Ale nie, on był inny i starał się pokazać mi, że traktuje mnie jak normalną dziewczynę, a nie zabójczynię. Z jednej strony była to miła odmiana, ale z drugiej chciałam mu przywalić z kamienia w głowę i dać do zrozumienia, że ze mną się tak nie postępuje.
   - Puść mnie, bałwanie! Natychmiast masz mnie odstawić na ziemię, bo nie przeżyjesz tej nocy, obiecuję ci to - wrzeszczałam na niego jak opętana, jednak chłopak sprawnie to ignorował. Waliłam go w plecy z pięści, lecz mimo tego, że parę razy zawył z bólu, to nie szedł mi na rękę, wciąż trwając przy swoim. Jego dłonie znajdywały się na moim tyłku, udając, że w tym sposób najlepiej mu się mnie niesie. - Rączki przy sobie, Lou - dodałam, kiedy znudziło mi się bicie mojego "cudownego" kolegi.
   - Mówiłem ci, że jest niezły. Nie mogłem przepuścić takiej okazji - odpowiedział i byłam pewna, że w tej chwili szczerzy się jeszcze bardziej niż zwykle. Kiedyś zetrę ci ten głupi uśmieszek w twarzy, zobaczysz. Doszliśmy do jego samochodu. Otworzył drzwi od strony pasażera i rzucił mnie na fotel niezbyt delikatnie. Od razu chciałam się stamtąd wydostać, jednak zatarasował mi drogę. - Daj spokój, nie możesz choć raz iść na kompromis? - zapytał, a ja jedyne o czym marzyłam to zobaczyć jego bliskie spotkanie z chodnikiem. - Chcę ci pokazać, że wcale taka nie jesteś. Udajesz wredną dziewczynę, która po nocach bawi się ze Scar w tajną agentkę i zabija nieznanych mi ludzi. Myślisz, że wierzę w to, że masz wszystko gdzieś? Wiem, że taka nie jesteś. Pokazałaś to na imprezie, na zakupach i w moim studiu - zaczął swój wielki monolog, a na ostatnie słowo uśmiechnął się łobuzersko. Najchętniej nie posłuchałabym go, ale trafił w sedno. Chciałam zobaczyć, co ma mi do pokazania, bo chyba był jedyną osobą, która we mnie wierzyła.
   - Dobrze. Wątpię, że uda ci się pokazać moje dobre oblicze, ale nie mam nic do stracenia. Wsiadaj do auta i zawieź mnie gdziekolwiek chcesz, a ja obiecuję, że nie wyskoczę podczas jazdy. Rana postrzałowa w zupełności mi wystarczy - powiedziałam z powagą, a on pokiwał głową na znak, że się zgadza, po czym usiadł na miejsce kierowcy. Mam nadzieję, że nie będę tego żałować.

*

   Otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam, że dojechaliśmy na miejsce. Tylko nawet nie miałam pojęcia gdzie jesteśmy, ponieważ całą drogą postanowiłam przespać. Jeśli Louis okazałby się psychopatą, to nawet nie wiedziałam dokąd uciekać. Brawo, Leila. Jak zwykle wszystko masz pod kontrolą. Moje drugie ja dawało się we znaki, śmiejąc się ze mnie w głos. Jedyne czego byłam pewna to fakt, że znajdowaliśmy się w lesie. Na dworze już powoli robiło się jasno, także mogłam dokładnie zbadać teren. Wokół nas były drzewa, jednak przed nami znajdował się wielki pomost, a zaraz za nim jezioro. Nie byłam dobra z geografii, więc to miejsce nic mi nie mówiło. Trzeba było uważać na lekcjach, a nie rozmawiać o chłopakach z April Morrison. Teraz mam za swoje. Przeciągnęłam się na siedzeniu samochodu, przy okazji ziewając. Louis wyłączył samochód i wyciągnął kluczyki ze stacyjki. Wysiadł z pojazdu, nakazując mi zrobić to samo. Wykonałam posłusznie jego polecenie. Przynajmniej mogłam wyprostować swoje biedne, obolałe nogi. Chłopak postanowił nie zamykać auta i zostawił klucze w środku. Nie wiem czy było to dobre posłunięcie, ale nie oceniałam go. To samo zrobił z telefonem. Kiedy chciałam poszukać swojego czarnego BlackBerry okazało się, że został na siedzeniu. Pewnie wypadł mi podczas przejażdżki. Nie chciało mi się go już wyciągać, dlatego został w tym samym miejscu. Zaczęliśmy kierować się w stronę pomostu. Czułam, że szykuje dla mnie coś tak idiotycznego, że w życiu bym na to nie wpadła. Ale w końcu to jest Tomlinson, tego nie ogarniesz.
   Doszliśmy do swojego celu. Promienie słoneczne padały nam na twarze, a my spacerowaliśmy wzdłuż drewnianego pomostu. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się przyjaźnie. Nie rozumiem jak to miejsce w jakikolwiek sposób miało pokazać, że jednak nie jestem wredna. Ani się przy tym nie wyciszę, ani widoki niezbyt piękne, towarzystwo... akurat niczego sobie, ale nie w tym sęk. Jeśli myślał, że zabierze mnie nad jezioro i stanę się przyjazną koleżanką, która zacznie mu się zwierzać, to był w grubym błędzie. Nienawidzę chodzić w takie miejsca. Coś czuję, że chyba za bardzo się przeliczył. Cóż, to już jego problem, a nie mój. Gdy znaleźliśmy się na samym końcu, stanęliśmy. Nawet nie odzywaliśmy się do siebie, co było nieco dziwne. Byłam tu pięć minut, a już zaczynałam się nudzić. Taa, cudownie zapowiadający się dzień.
   - I co teraz? Będziemy oglądać krajobrazy, poopalamy się czy walniesz mi zajebiście długą przemowę? Wybacz Tommo, ale to nie film. Ja się od czegoś takiego nie zmienię - powiedziałam zgodnie z prawdą, a on nie spuszczał ze mnie wzroku. Chciałam w tamtym momencie znać jego myśli. Louis był w pewnym sensie dla mnie zagadką. Nie mogłam go rozgryźć i to mi się podobało. Niby był sympatyczny, niby wesoły, niby mi pomagał, ale wiedziałam, że skrywa w sobie jakiś straszny sekret. Może nie zabijał tak jak ja, ale coś przykrego musiało wydarzyć się w jego życiu.
   - Nie. Mam znacznie lepszy pomysł - oznajmił i wtedy poczułam jak wpycha mnie z całej siły do jeziora. Zdezorientowana wpadłam do wody i jedyne co usłyszałam to głośne plusknięcie. Woda naleciała mi do oczu, nosa i uszu. Odbiłam się od dna i wypłynęłam na powierzchnie z chęcią zamordowania szatyna. Stał na pomoście z wesołym uśmiechem, dokładnie mnie obserwując.
   - Louis! Jesteś już trupem! - wrzasnęłam, uderzając pięścią o taflę jeziora. Szatyn ściągnął swoje buty i skarpetki, po czym z rozbiegu skoczył z pomostu. Wylądował koło mnie, przez co ochlapał mi całą moją twarz. Kiedy jego głowa wynurzyła się, miałam ochotę go utopić. Jednak widząc jego szczery uśmiech, poddałam się. Chciało mi się wręcz śmiać. Ta sytuacja była przezabawna.
   - Widzisz, Leila, czasami trzeba się wyluzować i odpocząć od problemów. Nie możemy się wciąż zamęczać swoimi kłopotami, bo idzie dostać na głowę. Zachowujemy się w tej chwili jak dzieci, ale prawdę mówiąc, to nimi jesteśmy. Gdybyś była zepsuta do szpiku kości, to już dawno byś mnie utopiła. Gdzieś głęboko w sobie masz jeszcze uczucia, ale boisz się je okazać. Ale pierwszy raz w życiu powiem ci żebyś miała to w dupie, bo dzisiaj masz o ty nie myśleć. Baw się - zaczął mi tłumaczyć Tomlinson, a ja chciałam mu przyznać rację, ale z drugiej strony nie mogę mu dać tej satysfakcji. Miałam zamiar posłuchać jego wskazówek i po prostu zabawić się. Zupełnie jak dziecko. Czekał na moją reakcje, jednak ja tylko uśmiechnęłam się do niego łobuzersko i zaczęłam chlapać go wodą.
   Tak rozpoczęła się nasza bitwa wodna. Chlapaliśmy się na wszystkie możliwe sposoby, próbowaliśmy się podtapiać i ciągnąć za nogi. W trakcie zabawy ściągnęłam swoje trampki i odłożyłam je na pomost. W ten sposób wygodniej mi się pływało. Później urządziliśmy zawody we wstrzymywaniu oddechu. Za każdym razem przegrywałam, ale nie przejmowałam się tym. Nie przejmowałam się niczym, bo to był czas na zabawę i odpoczynek. Niby nic, a jednak dużo mi to dało. Czułam się wolna i odkryłam, że dla takich momentów warto żyć. Moje życie nie było popieprzone tak jak uważałam wcześniej. Było całkiem w porządku, bo w końcu miałam wspaniałego tatę, wpaniałą przyjaciółkę i miałam też Louisa, który przywrócił mi radość. Nadal zamierzam zabić tamtych ludzi, ale przynajmniej teraz mogę się poczuć jak dziecko. Niektórzy mają gorzej ode mnie, a potrafią się normalnie uśmiechać. Więc dlaczego ja nie miałam tego nie robić? Wiedziałam jaki był plan niebieskookiego. Dopiął swego.
   - Zabierz mnie do Scarlett, Lou.

Scarlett
image-Co ty tu robisz?-wybałuszyłam oczy na widok Zayna stojącego u drzwi od mojej sali. W ręku trzymał czerwoną różę i pudełko czekoladek.Podeszedł do mojego łóżka i usiadł na nim, tuż obok mojej nogi w którą wdało się zakażenie.
-Przyszedłem Cię pocieszyć.Nie ma nic lepszego od czekoladek,tak?-zaśmiał się.-No chyba że...-tu specjalnie urwał,odłożył wszystko na półkę i przysunął się bliżej.Lewą rękę położył na moim policzku,a drugą objął mnie za szyję i pochylił się nade mną.Czułam jak z podniecenia zaczyna mi brakować tchu,pragnęłam go znowu tu i teraz,jednak wiedziałam,że to niemożliwe.Nie wiem dlaczego tak na mnie działał,co było w nim takiego,że aż tak bardzo mnie do siebie przyciągał? Wiedziałam,że to co robię jest złe,miałam nieodparte uczucie,że za tym chłopakiem kryje się seria kłopotów,ale mimo to nie potrafiłam przestać. Gdy nasze usta się połączyły,moje serce zaczęło bić jak szalone.Nie wiem jak długo się całowaliśmy,ale w pewnym momencie musiałam zaczerpnąć powietrza. Oderwałam się od niego i przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie dysząc i uśmiechając się. Wtedy nagle drzwi otworzyły się i do sali wkroczyła Leila, Louis i Harry.

Od autorek: Hej! Tym razem to ja napiszę notkę pod spodem (czyt. Weronika). Chciałabym was bardzo przeprosić, że w poprzednim rozdziale nic nie napisałam, tylko biedna Marta musiała sama ogarnąć cały rozdział. Nie miałam weny na to opowiadanie i gdyby nie moja współautorka, to najchętniej usunęłabym tego bloga, ale teraz wszystko jest już w porządku. Rozdziały będą mniej więcej regularnie, postaram się. Teraz przynajmniej wynagrodziłam wam długością tego rozdziału. Czekamy na wasze wszelkie opinie, liczymy na komentarze. Pozdrawiam serdecznie :)

8 komentarzy

  1. Te teksty są powalające.
    Kocham Cię Louis tak bardzo.
    "Bo postawiłaś mi namiot"
    Nie wierzę, że coś takiego można naprawdę powiedzieć.
    I to na głos.
    Słodki Jezu.
    Rozdział świetny, zwłaszcza końcówka.
    I środek.
    I początek.
    meh.
    Nie mogę się doczekać, co będzie dalej!
    Zostaje mi tylko potulnie czekać.
    No, i zachęcić Inflamarę do przeczytania mojego bloga XD
    Bo Weronikę już zwerbowałam, hehe.
    Do zobaczenia <3

    http://zimno-zimno.blogspot.com/ (02: Nadęta kobyła wydaje mi polecenia)

    Węgielek xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział juz się nie mogę doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział!
    czekam na więcej! zapraszam do siebie! :)
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super blog!
    I przy okazji zapraszam http://thethreatoflove.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie piszesz , bardzo dobrze ci to idzie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :* dopiero zaczynam czytać tego bloga i przyznam szczerze ze naprawdę świetne opowiadanie, będę na sto procent czytać + dodaje się do obserwatorów :) aaaa i bym zapomniała mam do cb prozbe wpadniesz na bloga Koleżanki :) te opowiadanie jest super serio polecam :)
    http://rose-abducted.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzisiaj przeczytałam całe osiem rozdziałów i patrzę na datę... 8 kwietnia. I to boli :c
    Kocham Leilę! Jest genialna, niby taka suka, a jednak... Do tego Lou, od razu go pokochałam, masakra <3 Co do Scar... Mam mieszane uczucia, czasami myślę, że ją lubię, innym razem mnie denerwuje, to samo jeśli chodzi o Harry'ego, ale w sumie... To jest w nich fantastycznego! :D Zayn... Sama bym go brała, ale dziewczyny niech się ogarną na jego punkcie, serio :/
    Kiedy można się spodziewać następnego rozdziału? :)
    Carrie

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon