"Najłatwiej jest się poddać i uciec. Najtrudniej jest żyć z myślą, że zamiast walczyć
poddało się i uciekło."
poddało się i uciekło."
Leila
Weszłam do pomieszczenia, w którym znajdowała się Scarlett z zamiarem przeproszenia jej za moje zachowanie. Nie powinnam reagować tak wybuchowo tamtego dnia. Jednak widok pieprzącej się dziewczyny nie należał do wymarzonych. Za mną ciągnęli się chłopcy, którzy prawdę mówiąc byli mi całkowicie zbyteczni. Nie potrzebowałam ich do pogodzenia się z przyjaciółką. Doskonale wiedziałam jak mam to zrobić bez pomocy tych czubów. W głębi duszy było mi smutno, że doszło do niesnaski. Tym bardziej teraz, gdy rudowłosa wylądowała w szpitalu. Nie chciałam, aby jej się coś stało, ponieważ była ostatnią osobą, którą szczerze kochałam. Oczywiście nie wliczając w to mojego taty.
Pociągnąłam za klamkę, otwierając tym sposobem drzwi. Stanęłam w progu i to, co tam zobaczyłam kompletnie mnie zszokowało. Zayn nachylał się nad zielonooką i dyszał jej prosto w malinowe wargi. Ich usta nie były złączone w gorącym pocałunku, lecz dałabym sobie rękę uciąć, że przed chwilą do tego doszło. Skończyli sekundę przed naszym wejściem. Poczułam ukłucie w sercu, zrobiło mi się smutno, a następnie ogarnęła mnie fala złości. Miałam tego dosyć i chciałam wyjść ze szpitala z prędkością światła. Ten pomysł wybił mi z głowy Louis, który położył mi dłoń na ramieniu i posłał uspokajający uśmiech. Cieszyłam się, że mogę na niego liczyć. Scar wpatrywała się we mnie z poczuciem winy, ale dopiero teraz zrozumiałam, że nie mogę się wściekać. Zayn był cholernie seksowny i z pewnością chciałabym poznać go bliżej, ale wolał Thornhill i musiałam to uszanować. Nie zawsze dostawałam to, na co miałam ochotę, to, czego pragnęłam i tym razem było dokładnie tak samo. Niestety, ale taka była rzeczywistość. Czas się z tym pogodzić.
– Możemy porozmawiać? – zwróciłam się do dziewczyny z wyraźną skruchą w głosie. Miałam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia, ponieważ tęskniłam za nią przez ten jeden dzień. Byłam przyzwyczajona do spędzania z nią czasu i nigdy nie lubiłam się z nią rozstawać choćby na godzinę. Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, wtrącił się ktoś kompletnie nieproszony.
– Nie widzisz, że teraz my mamy kilka spraw do omówienia? – odezwał się Malik z chamskim uśmieszkiem na twarzy. Och, nie wiesz z kim zadzierasz, kolego. Zdecydowanie jego mózgiem mrówki mogłyby zagrać w golfa. Jeszcze jedno jego słowo, a będzie trupem. Obiecuję.
– Nie widzisz, że jesteś kompletnym debilem i już dawno powinieneś się stąd ulotnić? – syknął Harry, stając w mojej obronie. Chociaż zgaduję, że bardziej jest po prostu zazdrosny o moją przyjaciółkę. Leci na nią. Może udawać, że jej nie lubi, ale każdy wie, że prawda jest całkowicie inna.
W jednej chwili w pomieszczeniu zrobił się wielki harmider. Bruneci wpatrywali się w siebie gniewnym wzrokiem, ciskali w siebie piorunami, zaciskali dłonie w pięści i powstała wielka kłótnia. Przekrzykiwali się i oskarżali o całe zło na świecie. Szarpali się za bluzki, przepychali się, a biedny Louis próbował ich rozdzielić. Gdyby nie moja interwencja, z pewnością wszyscy by się pozabijali.
– Liczę do trzech i ma was tu nie być. Inaczej wasza krew będzie zdobić ściany szpitala –oznajmiłam, wymierzając do nich ze swojego pistoletu. Od razu się uspokoili, bo wiedzieli, że jestem nieobliczalna w takich sytuacjach. Pomimo tego, że Tomlinson jako jedyny z nich zdawał sobie sprawę, że nie zrobiłabym tego, to postanowił wyprowadzić ich na zewnątrz. Mądrze postąpił.
Zostałyśmy same w sali, a wtedy zabrakło mi języka w buzi. Scarlett także nie zamierzała jako pierwsza zabierać głosu. Czułam się nieco niezręcznie, chociaż znamy się tak długo. Byłam rozdarta. Kiedy złapałyśmy kontakt wzrokowy, wymusiłam uśmiech na twarzy. Nie dała się na to nabrać. Potwierdzeniem tego było ciche prychnięcie. Było mi źle, a ona potrafiła to wyczytać z mojej buzi. Byłam dla niej otwartą księgą. Znała mnie zbyt dobrze, abym mogła ją okłamać.
– Przepraszam – wyszeptałyśmy równocześnie.
Scarlett
Kiedy tylko Leila zniknęła za drzwiami, nie miałam nawet chwili dla siebie, bo do sali ponownie wkroczył Harry. Był wściekły, troszkę mniej niż wcześniej, kiedy to rzucił się na Zayna, ale jednak wściekłość gdzieś nadal w nim tkwiła. Najchętniej powiedziałabym mu teraz, że jestem zmęczona i chcę zostać sama, ale i tak wiedziałam, że to nic nie da. Westchnęłam więc i wgapiłam się w okno, za którym nie było widać nic oprócz ciemności nocy.
- No i co tak na mnie patrzysz? - zapytałam poirytowana po kilku minutach ciszy w których brunet wpatrywał się we mnie oczekująco.
- Nie wierzę, że po tej całej akcji miałaś ochotę go jeszcze oglądać. - powiedział z wyraźną niechęcią w głosie. Odwróciłam głowę i spojrzałam prosto w jego oczy.
- Jeśli przyszedłeś tu tylko po to żeby... - zaczęłam, ale nie dane było mi dokończyć, bo Harry kompletnie niespodziewanie pochylił się nade mną i złożył na moich ustach gorący pocałunek. Oderwałam się od niego i zmrużyłam brwi, piorunując go wzrokiem.
- Co Ci odbiło?! - zawołałam, próbując ukryć przed nim i przed samą sobą fakt, iż to co przed chwilą zrobił... w jakiś sposób na mnie podziałało. Serce waliło mi jak oszalałe i gdzieś w głębi duszy pragnęłam, aby jeszcze raz to powtórzył.
- Po prostu myślałem... - zaczął, ale nie wiedział jak skończyć. Widziałam w jego oczach zakłopotanie i zdenerwowanie, sam nie wiedział jak wyjaśnić to, co przed chwilą się wydarzyło. - Ja tylko... - przygryzł dolną wargę, a ja wpatrywałam się w niego wyczekująco. - Nie ważne. - mruknął i odwracając się na pięcie opuścił salę, zostawiając mnie w niej samą. I tylko moje łomoczące serce przypominało mi, że wciąż jestem żywa, albowiem cała reszta pozostawała sparaliżowana.
Leila
Żwawym krokiem kierowałam się w stronę warsztatu Zayna. Chciałam z nim wytłumaczyć pewne sprawy i sprawić, aby raz na zawsze zniknął z życia Scarlett, a przy okazji z mojego. Skoro rudowłosa nie dbała o naszą przyjaźń, to ja musiałam to uczynić. Ten dupek może nas poróżnić, doprowadzić do sporu. Nie mogłam do tego dopuścić, bo oprócz tego, że zielonooka była moją wspólniczką, to również przyjaciółką. Wiedziałam, że Mulat nie był ugodową osobą, dlatego liczyłam się z tym, iż moje pięści pójdą w ruch. Oczywiście, wolałam tego nie robić, ale wszystko było dzisiaj możliwe.
Weszłam do pomieszczenia, nie przejmując się niczym. Rozejrzałam się dookoła, fascynując się wystrojem wnętrza. Niby nie było w tym nic nadzwyczajnego, aczkolwiek bardzo mi się podobało to, co widziałam. Ściany były pomalowane na zielonkawy kolor, natomiast sufit na biały. Zwisały z niego podłużne lampy. Podłoga nie była niczym wyłożona, lecz miała swoje uroki. Wszędzie były porozwieszane narzędzia, a po bokach stały popsute samochody. Było ich wiele. Z tego co wiedziałam, Zayn sam prowadził warsztat, więc musiał dostawać kupę kasy, skoro ludzie przysyłali do niego tyle aut. Miał zaufanych klientów, co szło razem w parze z doskonałymi umiejętnościami mechanika.
Spojrzałam w prawo i dostrzegłam Malika, który naprawiał czarnego Mustanga. Chrząknęłam i dopiero wtedy zwrócił na mnie uwagę. Był ubrany tylko w sportowe spodenki. Tors pobrudzony był od smarów, a widząc jego mięśnie brzucha, przygryzłam delikatnie swoją malinową wargę.
– Czego chcesz? – zapytał, nie siląc się nawet na firmowy uśmiech. Nie lubił mnie, widać to było na pierwszy rzut oka. Nie oczekiwałam tego od niego. Był mi już zupełnie obojętny.
– Po pierwsze – zaczęłam mówić, podchodząc do niego bliżej. Ułożyłam na nim swoją dłoń, pieszcząc opuszkami palców opaloną skórę. – Nie przypominam sobie, abym przechodziła z tobą na "ty" – oznajmiłam uroczo, patrząc głęboko w jego czekoladowe tęczówki. Chłopak prychnął cicho na moje słowa. – Po drugie, trochę kultury ci nie zaszkodzi, panie Malik – dodałam, posyłając mu fałszywy uśmiech. – A po trzecie i ostatnie, to zostaw Scarlett w spokoju, bo nie skończy się to dla ciebie dobrze. Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy. Radzę wziąć sobie to do serca, bo nie zamierzam powtarzać – zakończyłam swoją wypowiedź, postukałam go dłonią po policzku i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Stanęłam w miejscu, kiedy zabrał głos.
– Groźby są karalne, moja droga – powiedział, nie przejmując się tym, co wcześniej powiedziałam. Miał w planach zdenerwowanie mnie, ale byłam bardzo spokojną osobą, gdy tego chciałam. Nie zamierzałam takiemu dupkowi dawać satysfakcji. Nie ma mowy. – Ale twoje nie przestraszyłyby pięciolatka. Zresztą i tak wiem, że nie przyszłaś do mnie z powodu Scarlett. Cóż, przynajmniej nie tego konkretnego.
– Och, doprawdy? Czyli dlaczego zaszczyciłam twoje skromne progi, hm? – zapytałam z nutką ciekawości w głosie, odwracając się do niego. Ruszyłam w jego kierunku i zatrzymałam się dopiero wtedy, kiedy staliśmy twarzą w twarz. – Może dlatego, że chciałam obejrzeć idiotę i chama na własne oczy? To w takim razie tak, zgadłeś! – odezwałam się, mierząc go wzrokiem. Z każdą minutą narastała moja złość, jednak nie mogłam pozwolić, aby to zauważył. Policz do dziesięciu, Leila.
– Jesteś zazdrosna – odrzekł z łobuzerskim uśmiechem na twarzy. – Ale to dobrze, kręci mnie to.
– Ha ha, dobry żart. Nie mam powodów, aby być zazdrosną o takiego błazna, krętacza oraz kretyna, który – mówiłam, jednak nie dane było mi dokończyć, ponieważ ciemnowłosy wpił się w moje malinowe usta. Powoli składał namiętne, a zarazem czułe całusy na moich wargach, a ja delektowałam się każdym dotykiem. Kiedy włożył język do mojej buzi, odwzajemniłam pieszczotę.
– Skoro jestem taki okrutny, to dlaczego oddałaś pocałunek? – spytał, kładąc rękę na mojej talii. Zaczął nią zjeżdżać wzdłuż mojego ciała, po czy pokierował ją na mój tyłek. – A co najważniejsze, czemu zaraz pójdziesz pieprzyć się ze mną na masce samochodu? – zadał pytanie, a ja wiedziałam tylko jedno. Powinien zostać cholernym przepowiadaczem przyszłości...
Od autorek: Cześć, z tej strony Weronika. Na początku wielkie przepraszam za to, że nie dodawałyśmy długo rozdziału, chociaż wiele naobiecywałyśmy... Mam nadzieję, że to się zmieni i dacie nam kolejną szansę. No nic, pozdrawiam i życzę udanych wakacji! :*
– Możemy porozmawiać? – zwróciłam się do dziewczyny z wyraźną skruchą w głosie. Miałam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia, ponieważ tęskniłam za nią przez ten jeden dzień. Byłam przyzwyczajona do spędzania z nią czasu i nigdy nie lubiłam się z nią rozstawać choćby na godzinę. Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, wtrącił się ktoś kompletnie nieproszony.
– Nie widzisz, że teraz my mamy kilka spraw do omówienia? – odezwał się Malik z chamskim uśmieszkiem na twarzy. Och, nie wiesz z kim zadzierasz, kolego. Zdecydowanie jego mózgiem mrówki mogłyby zagrać w golfa. Jeszcze jedno jego słowo, a będzie trupem. Obiecuję.
– Nie widzisz, że jesteś kompletnym debilem i już dawno powinieneś się stąd ulotnić? – syknął Harry, stając w mojej obronie. Chociaż zgaduję, że bardziej jest po prostu zazdrosny o moją przyjaciółkę. Leci na nią. Może udawać, że jej nie lubi, ale każdy wie, że prawda jest całkowicie inna.
W jednej chwili w pomieszczeniu zrobił się wielki harmider. Bruneci wpatrywali się w siebie gniewnym wzrokiem, ciskali w siebie piorunami, zaciskali dłonie w pięści i powstała wielka kłótnia. Przekrzykiwali się i oskarżali o całe zło na świecie. Szarpali się za bluzki, przepychali się, a biedny Louis próbował ich rozdzielić. Gdyby nie moja interwencja, z pewnością wszyscy by się pozabijali.
– Liczę do trzech i ma was tu nie być. Inaczej wasza krew będzie zdobić ściany szpitala –oznajmiłam, wymierzając do nich ze swojego pistoletu. Od razu się uspokoili, bo wiedzieli, że jestem nieobliczalna w takich sytuacjach. Pomimo tego, że Tomlinson jako jedyny z nich zdawał sobie sprawę, że nie zrobiłabym tego, to postanowił wyprowadzić ich na zewnątrz. Mądrze postąpił.
Zostałyśmy same w sali, a wtedy zabrakło mi języka w buzi. Scarlett także nie zamierzała jako pierwsza zabierać głosu. Czułam się nieco niezręcznie, chociaż znamy się tak długo. Byłam rozdarta. Kiedy złapałyśmy kontakt wzrokowy, wymusiłam uśmiech na twarzy. Nie dała się na to nabrać. Potwierdzeniem tego było ciche prychnięcie. Było mi źle, a ona potrafiła to wyczytać z mojej buzi. Byłam dla niej otwartą księgą. Znała mnie zbyt dobrze, abym mogła ją okłamać.
– Przepraszam – wyszeptałyśmy równocześnie.
Scarlett
Kiedy tylko Leila zniknęła za drzwiami, nie miałam nawet chwili dla siebie, bo do sali ponownie wkroczył Harry. Był wściekły, troszkę mniej niż wcześniej, kiedy to rzucił się na Zayna, ale jednak wściekłość gdzieś nadal w nim tkwiła. Najchętniej powiedziałabym mu teraz, że jestem zmęczona i chcę zostać sama, ale i tak wiedziałam, że to nic nie da. Westchnęłam więc i wgapiłam się w okno, za którym nie było widać nic oprócz ciemności nocy.
- No i co tak na mnie patrzysz? - zapytałam poirytowana po kilku minutach ciszy w których brunet wpatrywał się we mnie oczekująco.
- Nie wierzę, że po tej całej akcji miałaś ochotę go jeszcze oglądać. - powiedział z wyraźną niechęcią w głosie. Odwróciłam głowę i spojrzałam prosto w jego oczy.
- Jeśli przyszedłeś tu tylko po to żeby... - zaczęłam, ale nie dane było mi dokończyć, bo Harry kompletnie niespodziewanie pochylił się nade mną i złożył na moich ustach gorący pocałunek. Oderwałam się od niego i zmrużyłam brwi, piorunując go wzrokiem.
- Co Ci odbiło?! - zawołałam, próbując ukryć przed nim i przed samą sobą fakt, iż to co przed chwilą zrobił... w jakiś sposób na mnie podziałało. Serce waliło mi jak oszalałe i gdzieś w głębi duszy pragnęłam, aby jeszcze raz to powtórzył.
- Po prostu myślałem... - zaczął, ale nie wiedział jak skończyć. Widziałam w jego oczach zakłopotanie i zdenerwowanie, sam nie wiedział jak wyjaśnić to, co przed chwilą się wydarzyło. - Ja tylko... - przygryzł dolną wargę, a ja wpatrywałam się w niego wyczekująco. - Nie ważne. - mruknął i odwracając się na pięcie opuścił salę, zostawiając mnie w niej samą. I tylko moje łomoczące serce przypominało mi, że wciąż jestem żywa, albowiem cała reszta pozostawała sparaliżowana.
Leila
Żwawym krokiem kierowałam się w stronę warsztatu Zayna. Chciałam z nim wytłumaczyć pewne sprawy i sprawić, aby raz na zawsze zniknął z życia Scarlett, a przy okazji z mojego. Skoro rudowłosa nie dbała o naszą przyjaźń, to ja musiałam to uczynić. Ten dupek może nas poróżnić, doprowadzić do sporu. Nie mogłam do tego dopuścić, bo oprócz tego, że zielonooka była moją wspólniczką, to również przyjaciółką. Wiedziałam, że Mulat nie był ugodową osobą, dlatego liczyłam się z tym, iż moje pięści pójdą w ruch. Oczywiście, wolałam tego nie robić, ale wszystko było dzisiaj możliwe.
Weszłam do pomieszczenia, nie przejmując się niczym. Rozejrzałam się dookoła, fascynując się wystrojem wnętrza. Niby nie było w tym nic nadzwyczajnego, aczkolwiek bardzo mi się podobało to, co widziałam. Ściany były pomalowane na zielonkawy kolor, natomiast sufit na biały. Zwisały z niego podłużne lampy. Podłoga nie była niczym wyłożona, lecz miała swoje uroki. Wszędzie były porozwieszane narzędzia, a po bokach stały popsute samochody. Było ich wiele. Z tego co wiedziałam, Zayn sam prowadził warsztat, więc musiał dostawać kupę kasy, skoro ludzie przysyłali do niego tyle aut. Miał zaufanych klientów, co szło razem w parze z doskonałymi umiejętnościami mechanika.
Spojrzałam w prawo i dostrzegłam Malika, który naprawiał czarnego Mustanga. Chrząknęłam i dopiero wtedy zwrócił na mnie uwagę. Był ubrany tylko w sportowe spodenki. Tors pobrudzony był od smarów, a widząc jego mięśnie brzucha, przygryzłam delikatnie swoją malinową wargę.
– Czego chcesz? – zapytał, nie siląc się nawet na firmowy uśmiech. Nie lubił mnie, widać to było na pierwszy rzut oka. Nie oczekiwałam tego od niego. Był mi już zupełnie obojętny.
– Po pierwsze – zaczęłam mówić, podchodząc do niego bliżej. Ułożyłam na nim swoją dłoń, pieszcząc opuszkami palców opaloną skórę. – Nie przypominam sobie, abym przechodziła z tobą na "ty" – oznajmiłam uroczo, patrząc głęboko w jego czekoladowe tęczówki. Chłopak prychnął cicho na moje słowa. – Po drugie, trochę kultury ci nie zaszkodzi, panie Malik – dodałam, posyłając mu fałszywy uśmiech. – A po trzecie i ostatnie, to zostaw Scarlett w spokoju, bo nie skończy się to dla ciebie dobrze. Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy. Radzę wziąć sobie to do serca, bo nie zamierzam powtarzać – zakończyłam swoją wypowiedź, postukałam go dłonią po policzku i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Stanęłam w miejscu, kiedy zabrał głos.
– Groźby są karalne, moja droga – powiedział, nie przejmując się tym, co wcześniej powiedziałam. Miał w planach zdenerwowanie mnie, ale byłam bardzo spokojną osobą, gdy tego chciałam. Nie zamierzałam takiemu dupkowi dawać satysfakcji. Nie ma mowy. – Ale twoje nie przestraszyłyby pięciolatka. Zresztą i tak wiem, że nie przyszłaś do mnie z powodu Scarlett. Cóż, przynajmniej nie tego konkretnego.
– Och, doprawdy? Czyli dlaczego zaszczyciłam twoje skromne progi, hm? – zapytałam z nutką ciekawości w głosie, odwracając się do niego. Ruszyłam w jego kierunku i zatrzymałam się dopiero wtedy, kiedy staliśmy twarzą w twarz. – Może dlatego, że chciałam obejrzeć idiotę i chama na własne oczy? To w takim razie tak, zgadłeś! – odezwałam się, mierząc go wzrokiem. Z każdą minutą narastała moja złość, jednak nie mogłam pozwolić, aby to zauważył. Policz do dziesięciu, Leila.
– Jesteś zazdrosna – odrzekł z łobuzerskim uśmiechem na twarzy. – Ale to dobrze, kręci mnie to.
– Ha ha, dobry żart. Nie mam powodów, aby być zazdrosną o takiego błazna, krętacza oraz kretyna, który – mówiłam, jednak nie dane było mi dokończyć, ponieważ ciemnowłosy wpił się w moje malinowe usta. Powoli składał namiętne, a zarazem czułe całusy na moich wargach, a ja delektowałam się każdym dotykiem. Kiedy włożył język do mojej buzi, odwzajemniłam pieszczotę.
– Skoro jestem taki okrutny, to dlaczego oddałaś pocałunek? – spytał, kładąc rękę na mojej talii. Zaczął nią zjeżdżać wzdłuż mojego ciała, po czy pokierował ją na mój tyłek. – A co najważniejsze, czemu zaraz pójdziesz pieprzyć się ze mną na masce samochodu? – zadał pytanie, a ja wiedziałam tylko jedno. Powinien zostać cholernym przepowiadaczem przyszłości...
Od autorek: Cześć, z tej strony Weronika. Na początku wielkie przepraszam za to, że nie dodawałyśmy długo rozdziału, chociaż wiele naobiecywałyśmy... Mam nadzieję, że to się zmieni i dacie nam kolejną szansę. No nic, pozdrawiam i życzę udanych wakacji! :*
Leila... Jak to..? Dlaczego? No WTF?! Nie wierzę :ccc
OdpowiedzUsuńC
Ale rozdział i tak świetny ;)
Usuńgenialne! brak mi tchu! :o
OdpowiedzUsuńniesamowite
http://art-of-killing.blogspot.com/
Co tu się dzieje??! Kocham to opowiadanie<3<3<3<3
OdpowiedzUsuń