wtorek, 28 października 2014

Rozdział 5

"Nie mam czasu być nieszczęśliwa. Życie to świetna zabawa."

Scarlett
Kiedy powoli rozchyliłam powieki już wtedy czułam, że coś tu jest nie tak. Na początku widok miałam trochę zamazany, ale szybko zorientowałam się, że znajduję się w toalecie. Związana. Do kaloryfera. Podniosłam głowę i zauważyłam tego samego faceta, z którym wcześniej tańczyłam i naiwnie dałam się mu tu zaprowadzić. Nie pomyślałam, że mi czegoś dosypie, w ogóle o niczym nie pomyślałam, chciałam po prostu dobrze się bawić. Następnym razem będę musiała pamiętać żeby tyle nie pić. Następnym razem... Jeśli uda mi się stąd jakoś wydostać.
- Nareszcie się obudziłaś! Myślałem,że tu zasnę. - odezwał się udając,że ziewa i przeciąga się. - Nie mogłem się już doczekać aby pooglądać sobie twoje cierpienie. - pochylił się nade mną i równocześnie wbijając mi powoli niewielki nożyk w udo,próbował mnie pocałować.Pełna narastającej furii splunęłam mu prosto w twarz i przygryzłam wargę,aby nie syknąć z bólu.Cienka struga krwi zaczęła spływać po mojej nodze.Musze szybko coś wymyślić.-Charakterek to ty masz.-wbił kolejne centymetrów noża w moją nogę i tak go zostawił,a następnie wstał i podszedł do umywalki,gdzie obmył twarz i przeglądnął się w lustrze.-Podobasz mi się.Szkoda tylko,że będę musiał Cię zabić.
Wzdrygnęłam się na te słowa,ale wiedziałam,że nie mogę dać tego po sobie poznać.Być może miałam coraz mniej czasu,musiałam grać na zwłokę.Czułam jak ból w udzie rozchodzi się teraz po całej nodze,jeśli szybko czegoś nie wymyślę może się to dla mnie bardzo źle skończyć.
-Czego tak właściwie ode mnie chcesz?-spytałam,patrząc na niego spod byka i równocześnie macając ręką za swoimi plecami.Brunet zaśmiał się gardłowo i spojrzał na mnie.
-Chcę sprawiedliwości,złotko.-uśmiechnął się do mnie,a ja wywróciłam oczami.
-Na tym świecie nie ma sprawiedliwości,lepiej się z tym pogódź.-prychnęłam i również się uśmiechnęłam,bowiem przypomniałam sobie,że w bocznej kieszonce mam swój niezawodny scyzoryk.Widząc,że przygląda mi się badawczo,postanowiłam odwrócić jego uwagę.Językiem oblizałam swoje wargi i uśmiechnęłam się do niego prowokująco,a w między czasie wyciągłam nożyk,obróciłam go w dłoni i zaczęłam powoli trzeć.-Jeśli już mam być szczera,w tych ostatnich sekundach życia...ty też mi się spodobałeś.
Brunet podszedł i ukucnął przy mnie,wpatrując się w moje wargi.Dobrze,że pomalowałam je czerwoną szminką.
-Błagam,oszczędź mnie.Uciekniemy i będziesz mógł robić ze mną...-wychyliłam ku niego głowę i szepnęłam mu prosto do ucha.-..co będziesz chciał.-Musnęłam wargami płatek jego ucha,a następnie przygryzłam go delikatnie,ciągle piłując.Niestety z przywiązanymi dłońmi szło mi to mozolnie i powoli.Widziałam,że chłopak powoli się podniecał.
-Co tylko zachcę?-obrócił ku mnie głowę i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.Trudno było mi całować się z nim i równocześnie się uwalniać,ale gdy jego ręce znalazły się na mojej szyji,wreszcie udało mi się przeciąc linkę.Brunet klęczał przede mną,więc zrobiłam zamach i z całej siły kopłam go zdrową nogą w krocze.Kiedy zginał się z bolu,podparłam się kaloryfera i wstałam,a ostry ból w nodze dał o sobie znać.Wyciągłam nóż z uda i syknęłam.Chłopak zaczął już wstawać,więc jak najszybciej potrafiłam podeszłam do niego i zdzieliłam obcasem w twarz.
-Co tylko zechcesz,ale nie w tym życiu.-Tym razem to ja wbiłam mu nóż w nogę i ruszyłam do drzwi,które były nieźle zaryglowane.-Jeszcze się zobaczymy.-dodałam,kiedy w końcu udało mi się odblokować drzwi,a potem wyszłam do głośnej sali.

-Scarlett!-Harry od razu mnie złapał,po tym jak tylko przekroczyłam próg toalety.Teraz jeszcze tylko tego mi brakowało żeby ten palant zawracał mi głowę.Minęłam go i kierując się do wyjścia przeszukiwałam klub wzrokiem w poszukiwaniu Leili.Nie mogłam jednak poświęcić na to dużo czasu,bo nikt nie mógł zobaczyć mojej zakrwawionej nogi.-Próbowałem się tam dostać,ale drzwi były zamknięte,a okazało się,że oni nie mają tu ochrony!
-Zejdź mi z drogi,Styles.-Obeszłam go po raz kolejny,ale on był nieustępliwy i nadal kroczył za mną.
-Co On Ci zrobił? Widziałem,że Ci czegoś dosypał.Nic Ci nie jest? Co tam robiliście?-pytał,a ja biorąc głęboki wdech,żeby wytrzymać jakoś ten ból,przystanęłam i odwróciłam się do niego.
-Na prawdę nie wiesz po Co dziewczyny chodzą do męskiego kibla na imprezach? Pieprzyłam się z nim,jeśli już musisz wiedzieć!-wrzasnęłam,aby mnie usłyszał i abym nie musiała powtarzać mu tego drugi raz.Nie musiałam.Wyraz jego twarzy nagle się zmienił i chyba w końcu dotarły do niego moje słowa.-A teraz jeśli pozwolisz pójdę już sobie i nie łaź za mną.-spławiłam go i ruszyłam na schody,z całej siły starając się iść prosto.Niestety nie dałam rady,nieświadomie zaczęłam kuleć.I Styles to widział.

Gdy taksówkarz podwiózł mnie w końcu pod ich dom (po upierdliwym przekonywaniu mnie,że zabierze mnie do szpitala) wysiadłam i zostawiłam mu wszystkie pieniądze,jakie znalazłam w kieszeni kurtki.Podziękowałam za troskę i doczłapałam się do drzwi wejściowych,które były zamknięte.
-Cholera.-westchnęłam i pokulałam na tyły do drzwi tarasowych,które bez skrupułów wybiłam,rzucając w nie kamieniem.Prychnęłam śmiechem,kiedy nie zatrąbił żaden alarm i wspięłam się powoli po schodach do naszej sypialni,gdzie porwałam apteczkę,którą już rano znalazłam w biurku.Gdy zatamowałam krwawienie,poczułam jak wymęczona i obolała jestem.Położyłam się na łóżku i zasnęłam w ciągu dwóch minut.W międzyczasie do domu wrócili Leila,Louis i Harry.

Leila
    Znowu przespałaś się z jakimś nieznanym kolesiem?  zapytałam rudowłosą, wchodząc do naszej sypialni. Dopiero po chwili spostrzegłam, że przyjaciółka śpi i nie słyszy tego co do niej mówię. Podeszłam do niej i położyłam się obok. Zbliżyłam się do jej ucha, po czym krzyknęłam bez wyrzutów sumienia.  Scar, pobudka!  Ściągnęłam z dziewczyny koc i wtedy zobaczyłam ranę na jej nodze. Teraz jestem pewna, że nie pieprzyła się w toalecie, jak stwierdził to Harry. Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na mnie zdezorientowana.  Kurwa, co jest do cholery grane?
    Ten facet dosypał mi czegoś do drinka. Leila, on był jednym z nich  szepnęła.
   Kiedy dowiedziałam się, co się naprawdę działo tego wieczora, byłam wściekła. Nie mogłam pozwolić na to, aby oni rujnowali nam życie. Musieli za to zapłacić i to jeszcze dzisiaj. Próba zabójstwa mojej najlepszej przyjaciółki była złym posunięciem. Ścisnęłam swoje dłonie w pięści, jednak to nie pomagało uspokoić nerwów. Zrzuciłam wazon z kwiatami stojący na stoliczku obok mnie. Niestety, to też mi nie pomogło.
    Hej, co się dzieje?  spytał Louis, wchodząc do naszego pokoju. Oj chłopie, to nie jest dobry moment. Wypierdalaj albo ja ci pomogę to zrobić.  Wszystko w porządku? Słyszałem hałas i...
    Wyjdź stąd zanim ci coś zrobię  powiedziałam ze spokojem. Chłopak nie posłuchał mnie, więc podeszłam do niego i zaczęłam go wypychać z pokoju. Próbował stawiać opór i dowiedzieć się czegoś od nas, jednak bezskutecznie.

   Sięgnęłam po swój telefon i wybrałam odpowiedni numer. Wiedziałam, że mój informator zdradzi mi położenie naszych przeciwników. To samo zrobił trzy lata temu, kiedy miałam w planach zabicie swojego oprawcy. Już po paru sekundach usłyszałam dobrze znany mi głos. Uzgodnienie wszystkiego nie zajęło nam długo. Miałam już przygotowany plan, załatwioną broń i byłam pewna, że osoba, która chciała dzisiaj skrzywdzić moją przyjaciółkę poniesie karę.
   – Wszystko gotowe – zwróciłam się do zielonookiej. Dziewczyna zaczęła podnosić się z łóżka, jednak ja, nie pozwoliłam jej na to. – A ty gdzie się wybierasz?
   – Idę wymierzyć sprawiedliwość – odpowiedziała pewnie.
   – Jesteś ranna. Nie ma mowy żebyś się stąd ruszała. Wybij to sobie z głowy – oznajmiłam jej, będąc pewna słuszczności swoich racji.
   – Nie mów mi co mam robić - syknęła, stając koło mnie.
   – Przykro mi, młoda – rzekłam, zabierając z półki klucz od pokoju. Szybko wyszłam z pomieszczenia i zamknęłam rudowłosą. Słyszałam, jak każe mi otworzyć drzwi, jednak ja jej nie słuchałam. Nie zamierzam narażać jej na kolejne niebezpieczeństwa.

*


   Stałam na dachu budynku i obserwowałam mój cel z dołu. Dzięki mojemu informatorowi wiedziałam wszystko o kolesiu, który chciał skrzywdzić Scarlett. Jego czupryna powiewała na wietrze, a z twarzy nie schodził mu uśmiech. Widać było, że był lekko wstawiony, co tylko upraszczało sprawę. Rozmawiał ze swoimi kumplami, nie przeczuwając co go za chwilę spotka. Spojrzałam przez lornetkę i dostrzegłam tajemniczą postać czającą się tuż za rogiem. Czyżby ktoś także chciał się pozbyć naszego "przyjaciela"? Dopiero po chwili zorientowałam się, że to osobą była Scar. Co ona do cholery tutaj robi? Przecież sama ich nie załatwi. Nie ma nawet kamizelki kuloodpornej. Jeśli oni jej nic nie zrobią, to obiecuję, że po tym wszystkim, to ja ją zabiję. Muszę zejść na dół. Z góry nie dam rady jej pomóc. A wszystko było tak pięknie zaplanowane. Jak zwykle musiał mój plan szlag trafić. Czy choć raz coś mogłoby pójść po mojej myśli? Najwidoczniej nie.


   Zostawiłam swój sprzęt na dachu, biorąc ze sobą tylko dwa pistolety. Zaczęłam ostrożnie schodzić schodami awaryjnymi. Znalazłam się na jednym z pięter budynku. Pomimo tego, że był opuszczony, wiedziałam, że paru uzbrojonych mężczyzn będzie się tu kręciło. Rozglądając się na boki, przemierzałam długie korytarze. Musiałam być czujna, aby nie wpaść w ich pułapkę. Wszędzie panowała ciemność. Tylko malutkie lampki na ścianach dawały trochę światła. Usłyszałam za sobą szelest. Odwróciłam się i ujrzałam jakiegoś kolesia. Szybko strzeliłam w jego stronę, a on padł przede mną martwy.
   Ruszyłam przed siebie, zwiększając swoją czujność do maksimum. Musiałam jak najszybciej zejść na dół, aby pomóć mojej przyjaciółcę. Gdyby coś się jej stało, to w życiu bym sobie tego nie wybaczyła. Poza tym nie mogę jej stracić. Ona jest ostatnią osobą jaka mi została. Nie mam już nikogo oprócz jej. Nie licząc oczywiście taty, ale nie mogę z nim rozmawiać, bo nikt więcej z rodziny nie akceptuje zabójczyni. To smutne, lecz nie mam teraz czasu na rozczulanie się. Mam robotę do wykonania.

   Znalazłam się w jakimś pomieszczeniu. Weszłam niepewnie wgłąb. Było cicho, zbyt cicho. Chciałam się wycofać, jednak kiedy zrobiłam krok do tyłu, poczułam czyjeś ciało. Odwróciłam się, a przed sobą ujrzałam obrzydliwego mężczyznę. Zaczął się ze mną szarpać i nim się obejrzałam, moja broń wylądowała na podłodze. Facet przystawił mi strzelbę do gardła, patrząc na mnie dziwnym wzrokiem. Zaczął mnie lustrować od góry do dołu, a na jego twarzy pojawił się uśmieszek.
   – Ale bym cię zerżnął – powiedział, a ja na to uderzyłam w jego broń, która spadła na dół i wymierzyłam mu cios w policzek. Nie spodobało mu się to, więc oddał mi ze zdwojoną siłą. Upadłam na podłogę, co pozwoliło mi zabrać swoje pistolety i strzelić mu kulkę w głowę. Wyminęłam martwe ciało i udałam się przez drzwi na zewnątrz.
   Kiedy znalazłam się na świeżym powietrzu, schowałam się za murek, który stał niedaleko mojego celu. Nim się spostrzegłam Scarlett zaczęła strzelać w stronę swojego oprawcy i jego koleżków. Szybko włączyłam się w akcje, więc w mgnieniu oka pozbyłyśmy się mężczyzn. Jednego jeszcze brakowało. Mianowicie kolesia z imprezy. Nie zważając na nic, podbiegłam do przyjaciółki, ściągając swoją kamizelkę kuloodporną.
   – Zakładaj! Policzę się z tobą później – powiedziałam, a ona słusznie wykonała moje polecenie.
   – Oo, tu jesteście – ucieszył się nasz przeciwnik, pojawiając się ni stąd ni zowąd. Strzelił w naszą stronę, jednak rudowłosa szybko na to zareagowała i zabiła go paroma kulkami.
   Posłała mi zwycięski uśmiech i przybiłyśmy sobie piątkę. Nasz plan został wykonany. Nawet pomimo tylu niedogodności i problemów.
   – O kurwa. – Usłyszałam dobrze znany mi głos. Zza krzaków wyszli przerażeni Louis i Harry. Czy oni nas do cholery śledzili? Przecież nie mogli nas zobaczyć w akcji. Teraz wszystko będziemy musiały im wytłumaczyć, albo po prostu zabić.. Druga opcja chyba lepsza.
   Spojrzałam w stronę Scar, a ona posłała mi przerażające spojrzenie.
   – Leila, ty krwawisz..
   To ostatnie, co zapamiętałam z tamtego dnia. Wszystko zaczęło się rozmazywać, a ja bezwładnie opadłam na ziemię.

Autorki: Hey girls! Tak, tak, dobrze widzicie, dodałyśmy nowy rozdział. Postanowiłyśmy wznowić bloga i mam nadzieję, że cieszycie się z tego tak samo bardzo jak my, ale na wstępie chciałyśmy was przeprosić. Zachowałyśmy się okropnie, ponieważ bez słowa opuściłyśmy opowiadanie i zawiodłyśmy was tym sposobem. Nie mamy na to usprawiedliwienia, ale mam nadzieję, że nam to wybaczycie. Przepraszamy jeszcze raz i obiecujemy, że teraz rozdziały będą dodawane systematycznie i nie planujemy już żadnych tak długich przerw w pisaniu. Chciałyśmy was poinformować, że nowy szablon powinien się pojawić niedługo na blogu. Mam nadzieję, że tu jeszcze jesteście (bo jesteście, prawda?) i rozdział wam się spodoba. Pozdrawiamy :)

4 komentarze

  1. Świetny rozdział już nie moge sie doczekać następnego ;) super że wróciłyście do pisania ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No no no co za piękna akcja :3 Tylko, że Leila jest ranna... Niedobrze :/
    Świetny rozdział! Czekam na nexta xx
    @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostawiły to mało powiedziane :D Wspaniałomyślnie wybaczamy i czekamy na następne rozdziały :) M.

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon